Tak było, nie zmyślam

...
24 lipca 2021

W tym roku, uadło mi się w końcu upolować sarnę, nie uciekającą i nie rozmytą. Z dwóch zdjęć jestem najbardziej zadowolony. Są to chyba najlepsze dwie fotki które udało mi się wykonać pomimo ogromnego ISO (12k). Zmierzch nie wybacza, ale za to nagradza. W drodze do domu towarzyszył mi czerwony księżyc.


Wyruszyłem późnym popołudniem. Chciałem za wczasu przygotować sobie prowizoryczne miejsce obserwacyjne. Miałem głęboką nadzieję, że uda mi się coś dzisiaj ustrzelić. To był całkowity spontan, więc przygotowania kiepskie. Rozpostarłem wokół siebie zieloną siatkę maskującą, rozstawiłem sprzęcior i ubrałem się w krzak.

Tak naprawdę to pierwszy raz testowałem swój kamuflarz. Już po 2 godzinach siedzenia w bezruchu słyszę z oddali "anielski głos" saren. Mama woła na kolację.

Co teraz... czy było warto? Spinam się trochę, powolutku przytulam się do aparatu, i paczę, wypatruję, modlę się. Może tym razem uda mi się coś upolowac. Po kilkudziesięciu minutach widzę z trawy wynurzają się dwa rogi kozła. Zawczasu ustawiłem aparat, największą przesłonę jaką mogłem f 1/6.3. Był zmierzch więc musiałem pójść na pewne kompromisy. Pierwszy raz strzelałem z tak wysokim ISO 12800. Pozwoliło to mi na podbicie szybkości migawki do 1/800s. Dobrze, że miałem statyw.

Ciało pracuje jak kotłownia, okulary parują. Z ledwością łapię focus. Wiem, że nie będę miał wiele okazji do strzelania. Może już po pierwszym strzale ucieknie. Przecież jest około 10m - 15m przede mną. W makro fotografii, zazwyczaj strzelam jak z karabinu, bo tam każdy milimetr robi różnicę. Tu postanowiłem się uspokoić. Chyba to mój moment, strzelam. Kozioł podnosi łeb i mówi: "Co jest, motyla noga!". Usłyszał lustro. No ładnie pewnie zaraz zacznie uciekać. Przez dłuższą chwilę patrzy się w moją stronę. Potem zaczyna się rozglądać, patrzy w lewo, patrzy w prawo. Dobrze być krzakiem, nie ogarnął, że ja to ja.

Wiem, że to zdjęcie może nie być nalepszym, bo słabo zwierza widać zza tych traw. Wcielam w życie strategię, zrób chociaż jedno dobre zdjęcie. Młody wcina sałatkę, aż mu się uszy trzęsą. Czekam na moment kiedy tylko wychyli głowę i będzie prawie patrzył w moim kierunku. Właśnie w tym momencie udało mi się cyknąć poniższą fotę.

...
Tak było, nie zmyślam

Znowu ktoś go wkurza. Musiałem chwilę odczekać. Widzę jednak, że powoli oddala się w kierunku, w którym ciężko mi będzie cokolwiek zrobić. Miałem tylko coś około 100 stopni bezszelestnej swobody. Dotarło do mnie to, że następne zdjęcie będzie ostatnim. Cykam ostati raz i czekam. Może zawróci, przecież tam nie dojadł tej pysznej koniczynki.

...
O jaka pyszna sałatka

Nie zawrócił. Wszysto to trwało 2 minuty, od 20:54 do 20:56. Mam chwilę czasu, patrzę na podgląd w aparacie. No mogło być lepiej Grzechu! Trzy zdjęcia wydają się być obiecujące (na siedem). Całkiem nieźle. Posiedzę jeszcze chwilę, może coś przyjdzie. Zapadła noc. Plan zakłada, że siedzę do świtu, bo może coś nad ranem przyjdzie. A przez zasiedzenie udało mi się dorwać już coś (co prawda nie mieszkanie ale niesamowitą satysfakcję, że było warto poświęcić ten czas).

Podświadomie czuję, że plan się nie spełni - stołeczek, który przytargałem ze sobą był zrobiony z desek. Cztery litery zaczęły boleć. Zapadł zmrok. Poruszyłem się i coś nieopodal mnie zaczeło kwiczeć/szczekać, nie wiem co to było. Może jakiś borsuk. Stwierdziłem, że to nie ma sensu, zaczynam się pakować. Zwierzak się niecierpliwi, nie chcę go dłużej stresować. Oddalam się i powoli wracam do domu. A na niebie czerwony księżyc - to chyba ostatni w tym roku. Trochę zmęczony, no ale księżyc! Rozstawiam po ciemku na skraju lasu, coś za plecami biega, ale co tam. Szybka fota i w drogę.

Wschód o 4:56. Szybka kima i powrót. Wstałem o 4. Było już widno (a jescze miało być ciemno przez kilkadziesiąt minut), no trudno, nie ogarnąłem internetów. Może uda jeszcze się coś jeszcze cyknąć, mimo wszystko. Ten poranek nie należał do tych udanych. Z okularów musiałem kompletnie zrezygnować, duża wilgotność powietrza, jak to rano. Usadowiłem się tam gdzie wczoraj i obserwuję. Oglądam się z siebie a tam dosyć daleko sarna buszująca w polu gryki. Jest jeszcze trochę ciemno i ustawienia aparatu nie napawają optymizmem. Większym problemem jest odwrócenie się o 180 stopni.

Powolnymi ruchami udało się. Koza była daleko więc się nie zorientowała. Dwie słabe foty i pobiegła na żer gdzie indziej. Czekam jeszcze z godzinę w tamtym kierunku, może będzie wracać. Nic takiego się nie wydarzyło. Słońce było coraz wyżej a ja pod słońce. Obróciłem się spowrotem, może tu będę miał więcej szczęścia. Obiektyw co chwile zaparowuje. Muszę znaleźć jakiś patent na to. Zawsze to jakieś nowe doświadczenie, także się nie smucę.

Słyszę jakieś kroki, oczywiście za mną. Odwracam się. Idą dwie wielkie sarny pomiędzy krzakami. Powolutku, ale szybciej niż ja byłem w stanie się obrócić. Przeszły dalej. Sprawdzam czy miałem chociaż dobrze ustawiony aparat, focusu złapać nie mogę... acha, zaparowany obiektyw :/. Wycieram. Ustawienia były w porządku. Coraz lepiej mi to wychodzi. Już po 8, w brzuchu burczy, potrzeby fizjologiczne się odzywają. Czas wracać. Doświadczenie zdobyte, wczorajszy dzień zaliczony do udanych.

Jeżeli dotarliście aż tutaj, to dziękuję, że przebyliście ze mną tę wyprawę. Mam nadzieję, że się podobała. Na koniec albumik ze zdjeciami z tych dwóch dni. Pozdrawiam cieplutko.

...
Czerwony księżyc
...
Białe kwiaty na łące
...
Gryka w sepi
...
Kormoran zwyczajny (Phalacrocorax carbo)
...
Trzmiel (Bombus) podlatujący do kwiatu
...
Trzmiel (Bombus) pijący z kielicha
...
Sarna (Capreolus) w polu gryki
...
Sarna (Capreolus) w polu gryki
...
Koniczyna na łące
...
Sarna (Capreolus) - kozioł ukrywający się wśród łąki traw
...
Sarna (Capreolus) - kozioł ukrywający się wśród łąki traw
...
Sarna (Capreolus) - kozioł wcinający koniczynę na łące
...
Sarna (Capreolus) - kozioł wypatrujący potencjalne zagrożenie
...
Sarna (Capreolus) - kozioł zajadający koniczynę

Zobacz także

Komentarze